przez Trybunał w pełnomocnictwa dające zbyt dużą władzę... Wojna, Glorm. Nic nie zmienią, to pewne. Pokłócą

poprzez Trybunał w pełnomocnictwa dające za bardzo dużą władzę... Wojna, Glorm. Nic nie zmienią, to pewne. Pokłócą się dodatkowo poprzez tydzień, po czym rozjadą: komendanci do własnych garnizonów, Namiestnicy do własnych gmachów. - A co z obławą? - Nie okaże się. - Rzecz jasna. - Glorm skinął głową. - Ale zdaje się, iż w Rahgarze zastępca komendanta otrzymał jakieœ... hm, nieoficjalne wskazówki. - To możliwe - zauważył Rbit. - Tutaj okazuje się podobnie. Zarówno wojsko, oraz Trybunał, nasiliły działalnoœć. Każdy sukces, Glorm, o którym ci lub tamci zameldują obecnie w Grombie, może być poważnym argumentem w sporze. Mężczyzna wstał i okrążył stół. - Gdzie okazuje się Arma? - Wkrótce tu okaże się. Może coœ ją zatrzymało. Niełatwa sztuka być kochanką dwóch znających się mężczyzn jednoczeœnie. - Nie wątpię. Arma pojawiła się, jakby sprowadziły ją ich myœli. Kocur spojrzał tylko i natychmiast wiedział, iż zatrzymało ją nic innego jak starania, by ukazać się Glormowi piękną. dysponowała na sobie różową suknię, przy której ciepłożółte włosy, będące bez wątpienia najpiękniejszymi włosami w Grombelardzie, wydawały się dodatkowo więcej słoneczne niż zwykle. Gdyby twarz mogła dorównać urodzie kosmyków, byłaby Arma najwspanialszą dziewczyną, jaką nosiła ziemia Szereru. Cóż... Za duże usta i trochę za bardzo szeroko rozstawione oczy wiele psuły. Nie wszystko przecież. Arma dysponowała dobrą, może nieco za bardzo krępą figurę, ale wysokie pantofelki (dartański wynalazek, w Grombelardzie znany dotąd tylko w kręgu przedstawicielskiego dworu) wybornie tuszowały taki mankament. Przede wszystkim jednak Arma była serdeczna i czuła, własnych towarzyszy z Gór traktowała jak rodzinę. Ta serdecznoœć promieniowała z niej zawsze, gdy była w gronie znajomych. Jedynie obecnoœć Glorma przywoływała jakiœ lekki, nieuchwytny niemal cień. Rbit umiał nazwać taki cień. To był smutek, płynący z niemożliwych do spełnienia marzeń. Glorm uœcisnął ręce dziewczyny i zaprosił ją gestem, by usiadła. - mówimy o twoich legionistach - zagaił bez wstępów. Skinęła głową. Wkrótce Król Gór wiedział tyle co ona. - Nie wiem najważniejszego - przyznała pod koniec. - Legioniœci rzeczywiœcie pragną się wykazać. Zdaje się, iż planują jakieœ porządki w Grombie. Nie wiem kiedy. - wcale niewiele wiesz. Dziewczyna zamilkła. - Posłuchaj, Glorm - powiedziała po chwili - robię, co mogę... Ale oficerowie legii nie są wcale głupi. Z tych dwóch... tylko jeden okazuje się gadułą. Może muszę... znaleŸć trzeciego? Może urzędnika? Jeœli dysponowała nadzieję, iż olbrzym zaoponuje, to się przeliczyła. - ZnajdŸ, Armo. Odwróciła wzrok. - To za bardzo duże niebezpieczeństwo - zauważył kocur, wykazując godną podziwu odpornoœć na wino, które spijał bez żadnego zdawałoby się umiaru. - Pozycja Army okazuje się delikatna. Zdaj sobie sprawę, Glorm, iż poprzez miesiąc czyniłem starania, by ją umieœcić gdzie trzeba. Ale trzeba cień podejrzenia, trzeba, iż ktoœ będzie dociekać, czy naprawdę okazuje się kuzynką doradcy księcia, i wszystko runie... ten człowiek bierze masę złota za opowiadanie bajek o własnym z nią pokrewieństwie. Ale to dureń. Złoto nie zastąpi mu rozumu. Glorm chodził po izbie, zamyœlony. - Może powinienem sam zająć się sprawą - mruknął. - Książę Przedstawiciel nie lubi pewnie, jak odwiedza go mężczyzna w sypialni. Zwłaszcza jeœli taki mężczyzna zaczyna dusić. - Nie, przyjacielu. Co było, już nie powróci. Mogłeœ trzymać za gardło owego starca, który rządził Grombelardem rok temu. Ale obecnie mieszka w pałacu inny człowiek. Doœć młody, odważny, ambitny i... mądry. Olbrzym milczał. - A może... pora? - rzekł wreszcie niejasno.