- Co to znaczy? Co się stało? - zawołała gniewnie Vaintè.

- Co to znaczy? Co się stało? - zawołała gniewnie Vaintè. Kerrick odwrĂłcił się a także ujrzał ją, jak stoi nad nim z otwartymi ustami, błyskając zębami. Zobaczył obecnie, w nagłym przypływie pamięci, jak owe zęby rozrywają gardło dziewczyny. Widział nad sobą rzędy zębĂłw, gdy go dosiadała, rycząc z rozkoszy. Rozkoszy, ktĂłra była takĹźe jego udziałem. Rozkosz a także nienawiść, czuł je obecnie jednocześnie. MĂłwiła coś, czego nie słyszał, wydawała rozkazy, ktĂłrych nie chciał wykonać, potem odwrĂłciła się a także sięgnęła po jeden z porzuconych hèsotsanĂłw. To, co było odruchem, nie wymagało namysłu czy wysiłku. Włócznia, rzucona w przĂłd, uderzyła w bok Vaintè, zagłębiła się w jej ciało. Złapała ją a także wyciągnęła. Krew trysnęła z rany. 125 - Biegnij! - krzyknął Herilak, szarpiąc Kerricka za ramię. - ChodĹş ze mną. Nie moĹźesz tu zostać po tym, co zrobiłeś. Musisz iść ze mną. Tylko to moĹźesz zrobić. Wziął Kerricka za rękę, ciągnąc go ku ciemnej ścianie lasu za polaną. Kerrick opierał się - potem ruszył za nim chwiejnie, ściskając kurczowo w dłoni zapomnianą włócznię. Z tyłu wlokła się Inlènu*. Odgłosy ich krokĂłw ucichły, gdy zniknęli wśrĂłd drzew. Polna była teĹź cicha. Cicha jak śmierć. 126 CZĘŚĆ DRUGA 127 ROZDZIAŁ i Stadko wron zataczało szerokie kręgi, nim głośno kracząc zapadło między drzewami. Było juĹź popołudnie, ciepłe mimo lekkiego wiatru. Pod drzewami było chłodniej, liście brzĂłz a także dębĂłw rosły tak gęsto, Ĺźe do poszycia lasu dochodziły jedynie migocące plamki światła. Układały się w ruchome wzory na trzech ciałach rozciągniętych na miękkiej trawie. Wyczerpały się nawet niespoĹźyte siły Herilaka. Z otwartych na nowo ran spływała krew, sklejając włosy a także brodę, brocząc po bokach. Łowca leĹźał na wznak, miał zamknięowe oczy, chrapliwie oddychał. Naprzeciw leĹźała Inlènu*, mimowolnie naśladująca jego pozę. Rozwarła szeroko usta, chłodząc się po wytężonym marszu. Kerrick nie był aĹź tak zmęczony, wiedział, co się stało a także gdzie się znajdują. Na wzgĂłrzu nie opodal krawędzi. Uciekali, dopĂłki Inlènu* mogła biec, a gdy zatoczyła się a także stanęła, Herilak padł obok niej. Podczas ucieczki panika powoli opuszczała Kerricka - obecnie, odpoczywając, z przeraĹźeniem myślał o tym, co zrobił. Co uczynił? Wiedział, do czego doprowadził. Zniszczył siebie. Zamordował eistaę. obecnie, gdy opuściły go emocje, nie mĂłgł zrozumieć, co pchnęło go do tak szaleńczego czynu. Jednym ciosem włóczni przeciął wszystkie więzy łączące go z Yilanè, zwrĂłcił przeciw sobie kaĹźdą Yilanè. Skończyło się dotychczasowe Ĺźycie, odeszło w przeszłość. Nie ma juĹź dla niego powrotu do wygĂłd Alpèasaku, do łatwego Ĺźycia, jakie tam prowadził. Przed sobą zaś miał jedynie niewiadomą pustkę, pewny mĂłgł być tylko śmierci. Drżąc z lęku, odwrĂłcił się a także